„Julian” Fleur Pierets: książka o miłości i śmierci, a także o walce

Recenzja Juliana, który zmarł 22 stycznia 2018 roku, był wielką miłością belgijskiej artystki Fleur Pierets. Poświęciła jej historię poruszającą i poruszającą książkę ★★★★☆
Julian P. Boom i Fleur Pierets w 2017 r. w Nowym Jorku. PIERETY KWIATOWE/AFP
Julian miał atletyczną budowę, ogoloną głowę i wspaniały wygląd. Julian pachniał mydłem, czytał Murakamiego. Julian czasami nazywał siebie Jimem, nagle mniej nieśmiały w swoim stroju drag kinga. Julian zmarł 22 stycznia 2018 roku. Była wielką miłością belgijskiej artystki Fleur Pierets, która poświęciła ich historii poruszającą i poruszającą książkę. Było między nimi olśniewająco. Spotkanie na konferencji i bardzo szybko stało się jasne, że są sobie przeznaczeni. „Kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy, zapaliło mi się światło” – pisze Pierets, która nigdy wcześniej nie zakochała się w kobiecie. Gdy się zjednoczyli, nic nie wydawało się niemożliwe. Przepełnieni pragnieniami i pomysłami, stworzyli magazyn i zostawili wszystko, aby poświęcić się projektowi swojego życia, nazwanemu „22”, podobnie jak 22 kraje, które w 2017 roku zalegalizowały małżeństwa par tej samej płci. Planują odnowić przysięgę małżeńską w każdym z nich.
Z powodu choroby Juliana, będą mieli czas na ślub tylko za cztery lata. Żywe wspomnienia przeplatają się z czarną dziurą agonii i żałoby w tej książce o miłości i śmierci, a także o walce. Fleur Pierets czerpie siłę, by przetrwać swoją miłość, ze słów innych: Audre Lorde, Joan Didion, Christophera Isherwooda… A z tych, które pisarka Siri Hustvedt powiedziała jej pewnego wieczoru w Nowym Jorku: „Ludzie, których spotykamy…

Artykuł zarezerwowany dla subskrybentów.
Zaloguj sięOferta letnia: 1 €/miesiąc przez 6 miesięcy
Tematy powiązane z artykułem
Le Nouvel Observateur